Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 311.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jedną ręką za siebie, na świeży trup kobiety, poczęła drugą trząść nad jego głową i wołać:
— Za krew twojej żony przeklinam cię w imieniu Starego Człowieka!
(Starym Człowiekiem mnie tutaj teraz nazywają).
Tom się uląkł, ale po chwili spojrzał na mnie wciąż milczącego posępnym wzrokiem, a potem rzekł do Ady, usiłując nadać hardość swemu głosowi:
— Róża była moja, — wolno mi było robić z nią wszystko... żywić ją lub zabić. Dlaczegóż była nieposłuszna?
Ten straszny wypadek i ta zbrodnia — mimowolna, gdyż nie wierzę do tej chwili, aby Tom z zamiarem zabójstwa uderzył był żonę, — oświetliły mi nagle trzy rzeczy, z których dotąd nie dość jasno zdawałem sobie sprawę.
Widzę przedewszystkiem tyraństwo Toma i zdaje mi się, że ja temu jestem winien, bom go wychował, a nie umiałem zrobić go innym. Zresztą nie trzeba może było spędzać samotnych lat w Kraju Biegunowym, a tych tu zostawiać swemu losowi...
A potem zadziwiła mnie Ada. Widzę z jej wystąpienia i z wielu rzeczy, które mi się dopiero teraz przypominają, to, na co nie dość dotąd zwracałem uwagi, mianowicie szczególny jej stosunek do brata i jego rodziny. Zdaje mi się, że oni się nienawidzą wzajemnie, a mimo wszystko tamci boją się tej dziewczyny, najmłodszej z pierwszego pokolenia tutejszych ludzi. Ona trzyma się z dala od nich i jest wśród nich jakby kapłanką, — choć nie wiem, czy ten wyraz dobrze rzecz określa... Żal mi Ady, bo jest samotna i samotna zda się będzie zawsze na tym świecie, tak jak ja, — żal mi jej tem więcej, że ja nie zdołam być dla niej tem, czem bym może być wobec tego powinien: dobrym ojcem i przyjacielem. Ale w jej też stosunku do mnie