Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 288.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VI.


Patrzę na ostatnie słowa, przed kilku księżycowemi dobami napisane i oczy mi się ćmią — nie łzami już, bo wyschły dawno, ale jak gorący piasek gryzącem bielmem przerażenia i rozpaczy. Nie dla siebie zbudowałem grób na Wyspie Cmentarnej.
Czemu... czemu?!
Odwieczne, głupie, a tak straszliwie bolesne pytanie — bez odpowiedzi!
Zostałem sam.
Sam z czworgiem dzieci, tutaj zrodzonych, które nie są mojemi dziećmi. Jestem ostatnim na Księżycu człowiekiem z tych, co z Ziemi przybyli. Tamci dwoje, Marta i Piotr, poszli za O’Tamorem, za Woodbellem. A ja żyję.
Jest to los, którego się najwięcej obawiałem i — najmniej spodziewałem...
I pomyśleć, że stało się to wszystko tak prędko! Sześć dni księżycowych, pół ziemskiego roku! Kto by się był wówczas tego spodziewał! A przecież trzeci już raz wzeszło to leniwe słońce nad to morze, jak pogrzebałem tamtych. Jestem sam, tak straszliwie, tak okropnie sam, że zaczynam się zrywać w ciemności po nocach, a we dnie lękać się szelestu i cieniów,