Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 277.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sforyzować. — Śniegi na szczycie Otamora były zupełnie krwawe od słońca; po czarnej chmurze dymu, zawieszonej nad kraterem, błyskały także ciemno-czerwone refleksy.
Milczenie przerwała Marta. Nie zmieniając postawy, nie odrywając oczu, zapatrzonych gdzieś w dalekie perspektywy morskie, zaczęła do nas mówić, na pozór spokojnie, jak zawsze, choć nie uszło mej uwagi, że głos drżał jej z początku.

— Spełniłam wielką zbrodnię, — zaczęła — bo nie dotrzymałam wiary mojemu zmarłemu mężowi i chętnie za to będę pokutować setki tysięcy lat w rozmaitych wcieleniach... Ale wy wiecie, że zrobiłam to jedynie dla jego syna, w którym on sam żyje dla mnie. Nigdy się z tem nie kryłam. Coście wy myśleli i jakieście wy mieli zamiary, to mnie nie obchodzi; ja chciałam, aby Tom miał siostry i brata... Nie ma wprawdzie brata, ale ma trzy siostry, i ja uważam, że spełniłam swój obowiązek... Ciężki obowiązek, ty wiesz o tem, Piotrze. Żal mi cię, boś się łudził, że możesz być dla mnie czemś więcej... Nie moja wina,.. Ale teraz wszystko skończone. Odzyskuję napowrót swobodę. Nie pytam się, czy wy... czy ty, Piotrze, zechcesz mi ją dać: ja ją sobie biorę sama. Nie jestem już twoją żoną...
Odetchnęła głęboko i zamilkła.
Byliśmy tak zaskoczeni i słowami i niespodziewanym tonem tego, co powiedziała, że siedzieliśmy przez pewien czas w milczeniu, nie umiejąc znaleść odpowiedzi. Zresztą jakąż jej można było dać odpowiedź? — ona jej nawet nie czekała...
»Biorę sobie swobodę... Nie jestem już twoją żoną...«
Dziwne wrażenie wywarły na mnie te słowa. Przez chwilę dźwięczały mi w uszach, jak hasło nowego życia, jak obietnica czegoś, czego się nawet nie śmiałem spodziewać, jak... nie! nie umiem już powiedzieć, co się ze mną działo! Tak mi się zdało,