Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 273.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieci, ale com ja przewalczył, co przecierpiał — tego dzisiaj mi już nie wypowiedzieć!
Bo przecież tę kobietę, jedyną na tym świecie, a tak mi drogą, miałem wciąż przy sobie, widziałem, że jest nieszczęśliwa, a czasem łudziłem się nawet, że może ze mną byłaby szczęśliwsza. Były takie dnie, że patrząc na Piotra, ściskałem rękojeść rewolweru w kieszeni i takie, gdy lufę brałem w zęby, z palcem na cynglu, sądząc, że dłużej nie wytrzymam, nie zniosę...
Ale zniosłem i wytrzymałem. Zniosłem, chociaż krew mi nieraz wzrok przesłaniała a spazm jakiś chwytał mnie za piersi, zniosłem, choć nie można sobie wymarzyć takiej pokusy, któraby mnie we śnie lub na jawie nie była nawiedzała i trapiła.
Zwłaszcza ostatnie lata, po narodzeniu Ady, były dla mnie najcięższe.
Owego pamiętnego dnia, gdyśmy mieli ciągnąć losy o Martę, myślałem, zrzekając się jej posiadania, że się uspokoję i zapomnę z czasem; ale nadarmo mijały lata, nadarmo błąkałem się zdala od niej po księżycowych lądach, daremnie poświęcałem się wychowaniu Toma i myśli o przyszłem pokoleniu: ona jest mi ciągle tak samo droga, jak tam, w Kraju Biegunowym, gdy po długiej, dzięki jej szczęśliwie przebytej chorobie, chodziłem z nią razem po wonnych mrocznych łąkach, rozmawiając o rzeczach obojętnych, a tak pełnych znaczenia.
Mięśnie i ścięgna wciąż mam silne i krzepkie, ale duchem starzeję się już, czuję to; tęsknota za Ziemią rozstraja moje myśli i smutek coraz większy mnie obejmuje: nie tylko patrzę na wszystko przez łzy, ale nawet myślę przez łzy o wszystkiem, — jeno ta miłość moja nie chce się we mnie zestarzeć i osłabnąć, owszem zda się, że wzrasta z wiekiem, razem z gnio-