Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 251.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecież wiesz, to jest Ziemia. Mówiłem ci nieraz, że cię zawiozę tu, skąd ją widać i pokażę. Zresztą widziałeś już ją przecie, gdyśmy tu przyjechali, nie pamiętasz?
— Nie, nie widziałem tej Ziemi. Tamta była inna, taka z jednej strony rogata, a ta jest okrągła.
— To jest ta sama Ziemia, dziecko.
Tom namyślał się przez chwilę.
— Wuju...
— Co?
— Ja już wiem, to ona pewnie urosła albo rozwinęła się rano, tak jak te duże liście.
Starałem mu się wytłumaczyć, jak umiałem najprzystępniej, powód zmian Ziemi. Słuchał z roztargnieniem, widocznie nie rozumiejąc tego, co mówiłem. Wreszcie przerwał mi znowu zapytaniem:
— Wuju, a co to jest, ta Ziemia?
Opowiadałem mu tedy, może po raz setny, że są tam morza, góry, lądy i rzeki takie jak na Księżycu, tylko daleko większe i piękniejsze; że jest tam dużo domów, zbudowanych obok siebie, które się nazywają miastami, a w tych miastach mieszka wiele, wiele, całe mnóstwo ludzi i małych dzieci; mówiłem, że stamtąd przybyliśmy na Księżyc i ja i mama i Piotr i ojciec jego, który już nie żyje, a nawet oba stare psy, Zagraj i Leda, z któremi tak się lubi bawić.
Gdym skończył, Tom słuchający opowiadania z wielkim zajęciem, zrobił filuterną minkę i rzekł, głaszcząc mnie po brodzie:
— To ja już wiem, ale teraz, proszę cię wuju, nie żartuj, tylko powiedz tak na prawdę, co to jest ta Ziemia?
Oba psy stały przy nas i przekrzywiając głowy, przypatrywały się również ciekawie świecącemu na niebie kręgowi.
W kilkanaście godzin po wschodzie słońca puściliśmy się