Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 239.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Martę, czy siebie, czy Toma, któregośmy zrobili nieświadomem narzędziem tortury dla niej...
Wreszcie po tem niesłychanem naprężeniu nerwów wszystko się we mnie rozprzęgło. Została tylko obojętność i... duma. Otworzyłem dłoń, zaciśniętą już około rewolweru.
— Ciągnij! — zasyczał Piotr zdławionym głosem.
— Nie! — odpowiedziałem z nagłem postanowieniem.
— Co?!
— Nie będziemy ciągnęli losów.
Jeszcze nie mógł zrozumieć. Wsunął prędko rękę do kieszeni i usłyszałem trzask podnoszonego kurka rewolweru. A więc i on był przygotowany; nie omyliłem się. Ruchem szybkim jak błyskawica, chwyciłem go za obie ręce. Przegiął się i zwinął w żelaznym uścisku; w oczach miał najwyższe przerażenie.
Usłyszałem przeraźliwy krzyk Marty. W pierwszej chwili zdawało mi się, że zadrgało w nim coś, jak gdyby radość, ale potem pomyślałem, że ona może obawia się o Piotra. Spojrzałem na niego; patrzył mi w oczy z bezsilną, rozpaczną wściekłością. Zdawało mi się, że oczekiwał śmierci. Uśmiechnąłem się i wstrząsnąłem głową.
— Nie! to nie to... Bierz ją sobie — rzekłem i puściłem go.
W pierwszej chwili oniemiał ze zdumienia. Popatrzył na mnie błędnie, a potem uśmiechnął się z przymusem:
— Jesteś szlachetny, tak, dziękuję ci... Co prawda, ja jestem młodszy, więc słusznie... Ale — tu zniżył głos — ale, czy mi przyrzekasz, że nigdy... nigdy...
Wskazał znów ruchem głowy w stronę Marty.
Spojrzałem mu w oczy.
— Tak, wiem, niepotrzeba... Dziękuję ci, ty jesteś... — wyrzekł prędko.
Przejął mnie wstręt nieopisany. Piotr zawahał się na chwilę,