Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

budki do życia, możebyśmy wtedy nawet dobrowolnie pomarli, ale przynajmniej nie byłoby między nami...
Po co ona żyje? co ją tu trzyma? jak ona może jeszcze żyć, jeśli kochała tamtego człowieka i jeśli naprawdę on dla niej był wszystkiem i z nim wszystko się dla niej skończyło? — My jesteśmy podli, ale i ona jest podła! Pies, suka nierozumna okazała więcej przywiązania, bo nie przeżyła śmierci pana, który ją wykarmił! A wszakże ta suka nie odebrała ani setnej części tych pieszczot, nie doznała ani tysiącznej części tej miłości, którą on okazywał kobiecie! Ale kobieta żyje... I kto wie, kto wie, może z tych oczu, na pozór w boleści zastygłych i zgasłych, rzuca już na nas ukradkowe spojrzenia, może w jej mózgu, pełnym jeszcze obrazu tamtego, zmarłego, rodzi się już cicha myśl: którego z tych dwóch żywych wybrać, aby pełnić odwieczne dzieło kobiety?...
Może, może jest w tem wszystkiem jakaś pierwotna, żywiołowa, przez naturę w istoty nasze włożona, a więc święta żądza istnienia i stwarzania, która nie ogląda się na nic, nie liczy się z przeszłością ani o przyszłości myśli — ale dla mnie w tej chwili jest to tak wstrętne, takie ohydne i potworne!
A! czemu ta kobieta żyje!
A jednak — czuję — że jej śmiercibym nie przeniósł.

Na Mare Frigoris, 0°30’ w. dł., 61° pn, szer. księż., czwarta doba, 172 godziny po północy.

Byłem strasznie niesprawiedliwy względem Marty; widzę to dopiero teraz. Ale w istocie byłem tak wewnętrznie rozbity i tak trudno mi było zrozumieć, co ją przy życiu utrzymuje... Teraz dziwię się, że nie wpadłem na ten prosty domysł.
Marta miała słuszność, mówiąc Tomaszowi: Ty będziesz żył! Ach! że ja odrazu wówczas tego nie zrozumiałem!