Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie mogłem już powstrzymać ciekawości i zapytałem go wręcz, co mają Remognerzy wspólnego z jego chorobą.
Wahał się przez chwilę, aż wreszcie rzekł:
— Teraz już wszystko jedno... teraz wam opowiem...
I zaczął opowiadać zwolna, cichym głosem, przerywanym przez bicie serca i duszność.
— Pamiętacie — mówił — to trupie miasto tam na pustyni za Trzema Głowami? Dziś jeszcze majaczy przedemną ze swemi wieżami w gruzach i z temi wpół rozwalonemi bramami... Wiem, że umrę, ale żal mi jeszcze, żem go nie zwiedził. Ale widzicie to było tak... Gdym wyszedł z wozu, musiałem się wspinać po różnych spiętrzonych kamieniach, podobnych do zrujnowanego bruku starego rzymskiego gościńca gdzieś w Szwajcarji lub we włoskim Apeninie... Nareszcie wydostałem się na miejsce nieco równiejsze. Teraz miasto było przedemną jak na dłoni. Widziałem już wyraźnie ogromną bramę o połowie łuku i potężnych filarach, gdy wtem, wtem...
Chwycił nas za ręce i wzniósł się nieco na pościeli. Oczy stały mu słupem, twarz trupio blada, stała się teraz zieloną.
— Wtem... zobaczyłem... dwa cienie — nie! dwóch ludzi, trupów czy upiorów — wyszli z pod bramy i posuwali się wprost ku mnie... Nogi zadrżały podemną. Zamknąłem oczy, chcąc odegnać przywidzenie, ale gdym je po chwili znów otworzył, zobaczyłem... cztery kroki przed sobą — obu braci Remognerów! Stali obaj, trzymając się za ręce, okropni, nabrzmiali, skrwawieni, tacy, jak ich znaleźliśmy — i patrzyli obaj we mnie tak strasznie... Znacie mnie, nie jestem lękliwy, nie jestem skłonny do przywidzeń — ale to wam mówię, oni tam stali i ze strachu zamieniłem się w bryłę lodu. Nie mogłem się poruszyć, odwrócić... Wtedy oni zaczęli mówić, tak, mówić! a ja słyszałem ich głos, choć tam nie było powietrza, tak jak