Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 096.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtedy nagle błysnęła mi straszna, potworna myśl: powietrza nie wystarczy dla czworga, ale dla jednego możeby wystarczyło. Jeden z tym zapasem mógłby dotrzeć aż do takich okolic, gdzie atmosfera Księżyca będzie dość gęsta, aby się nadała choćby przy użyciu pompy do oddychania.
Przeląkłem się tej ohydnej myśli i zaledwie się pojawiła, chciałem ją odegnać, ale ona była silniejsza od mojej woli i powracała ciągle. Nie mogłem oczu oderwać od wskazówki manometru, a w uszach dźwięczało mi ciągle dla czworga nie wystarczy, ale dla jednego...
Spojrzałem wreszcie na towarzyszy, ukradkiem, jak złodziej i — rzecz okropna — w oczach ich rozpłomienionych, niespokojnych, wyczytałem myśl tę samą. Zrozumieliśmy się wzajemnie. Przez chwilę panowało wśród nas przygnębiające, podłe milczenie.
Wreszcie Tomasz potarł ręką czoło i odezwał się:
— Jeśli mamy to zrobić, to trzeba robić prędko, nim się zapas uszczupli...
Wiedzieliśmy o czem mówił; Varadol skinął głową w milczeniu; ja uczułem żrący rumieniec na twarzy, ale nie zaprzeczyłem.
— Czy będziemy ciągnęli losy? — zapytał znów Tomasz, zmuszając się widocznie do wykrztuszenia tych słów. — Ale... — tu głos mu zadrgał i załamał się, przybierając jakiś miękki, błagalny ton, — ale... chciałbym... was prosić, aby... Marta została przy życiu... także...
Zapanowało znowu głuche, przygnębiające milczenie. Wreszcie Piotr wybąknął:
— Dla dwojga nie wystarczy...
Tomasz odrzucił głowę jakimś dumnym ruchem:
— A zatem dobrze, niech się stanie!