Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 084.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nad przyczyną zagadkowego dla nas dotychczas wypróżnienia zbiorników, ani nad tem, co robimy, co robić należy i czy wogóle radzić co można, rzuciliśmy się wszyscy naraz do motoru, nie czując mrozu, znużenia, senności, nic, — opętani tą jedną myślą: uciekać, uciekać, — jak gdyby przed śmiercią można było uciec!
W kilka chwil wóz był już w ruchu. Wyjechawszy z zamkniętej wśród skał płaszczyzny, pędziliśmy całą siłą bez opamiętania na północ wśród skał płaszczyzny, pędziliśmy całą siłą bez opamiętania na północ wśród drobnych wzgórz, rozpościerających się od pierścienia Archimedesa, a zalegających całą zachodnią część, graniczącego tu z Morzem Dżdżów, Bagna Zgnilizny. Teren był nadzwyczajnie przykry i nierówny. Wóz podskakiwał, trząsł się, wznosił się lub zapadał, podrzucając nas niemiłosiernie; myśmy na to nie zważali, sądząc w straszliwym paroksyzmie trwogi i rozpaczy, że się nam uda dostać na drugą stronę Księżyca, nim się skończy nasz szczupły zapas powietrza!
Co za straszna myśl! Powietrza starczy nam zaledwie na trzysta godzin, a od bieguna Księżycowego dzieli nas w prostej linji blizko dwa tysiące kilometrów drogi, z czego połowa przypada na kraj górzysty i niedostępny!
Mróz ścinał nam krew w żyłach i oddech zapierał w piersi, ale my, nie zważając na nic, pędziliśmy bez ustanku na przełaj przez góry, srebrzące się w świetle Ziemi, przez czarne kotliny, przez piargiem zasłane pola — byle dalej i dalej. Nawet o śnie, morzącym nas do niedawna, nikt już teraz nie myślał.
W tej piekielnej jeździe, równie bezcelowej jak szalonej, powstrzymała nas dopiero nagła przeszkoda. Pędząc wprost na oślep, natrafiliśmy na szczelinę, podobną do Szczeliny Zbawienia pod Eratosthenesem, ale znacznie szerszą i głębszą bez porównania. Spostrzegliśmy ją z tak blizka, że niewiele brakowało, a bylibyśmy runęli w nią wraz z wozem.