Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Senny jestem straszliwie, a wiem, że jak usnę, zmarznę i już się nie obudzę... Trzeba się otrząść, przyjść do przytomności...
To dziwne, że pierwszej nocy na Sinus Aestuum takiego mrozu nie było. Widocznie ciągną się pod tamtą płaszczyzną jakieś żyły wulkaniczne, które grunt nieco ogrzewają.
Piszmy, piszmy, aby nie zasnąć, bo to śmierć.
Od zachodu słońca posuwaliśmy się ciągle ku północnemu zachodowi — w coraz to silniejszem świetle dopełniającej się Ziemi i w coraz to większym mrozie. Pod 9° z. dł. 21° pn. szer. przedarliśmy się przez nizkie, obłe wały, zagradzające nam drogę. Nie zmienialiśmy kierunku, dążąc, zamiast wprost na północ, ku północnemu wschodowi w stronę wzgórz, rozciągających się szeroko naokoło pierścienia Archimedesa w tej nadziei, że znajdziemy tu może jaki czynny krater, a w nim ciepło. Jesteśmy na granicy tego górzystego kraju, ale wszystko martwe i zimne. Wjechaliśmy w środek dziwnego półksiężyca, utworzonego ze skał, amfiteatralnie spiętrzonych. Varadol robił pomiary astronomiczne, by oznaczyć położenie tych gór. Z pomiarów jego wynika, że jest to wyniosłość, oznaczana na mapach księżycowych zazwyczaj literą E, a leżąca pod 7°45’ z. dł., 24°1’ pn. szer. księżycowej.
Mróz, mróz, mróz,... ale trzeba się przemóc i nie spać. Byle tylko nie spać, bo to śmierć! Ta śmierć musi tu być gdzieś blizko. Tam na Ziemi powinni ją malować siedzącą na Księżycu, bo to jest jej królestwo...
Dlaczego my stoimy? Ach prawda! wszystko jedno!
Tak, trzeba się przemóc. O czem to ja pisałem? Aha! te góry... Dziwny amfiteatr, ze cztery kilometry szeroki, otwarty od południa. Nad nim, jak lampa, zawieszona Ziemia. Najwyższy szczyt na północy, wprost przed nami. Ma pewnie jakie tysiąc dwieście metrów. Tak to wszystko strasznie wygląda.