Strona:PL Jean Webster - Długonogi Iks.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziną, ale zupełnie sam, niezależnie od nich. Opowiedziałam mu, że pan zaprosił mnie, abym pojechała do Europy z pewną panią, pod której opieką jedzie grupka młodych dziewcząt. Wie on o panu, Ojczulku. To znaczy, wie, że mój ojciec i matka nie żyją i że pewien zacny pan posyła mnie do kolegjum; — nie miałam poprostu odwagi opowiedzieć mu o Domu Wychowawczym i o wszystkiem innem. Myśli, że pan jest moim Opiekunem, jako zupełnie uprawniony do tego dawny przyjaciel naszej rodziny. Nie przyznałam mu się, że nigdy pana nie oglądałam na oczy, że pana wcale nie znam — wydałoby mu się to zbyt dziwnem.
Niech pan sobie wyobrazi, nalegał, abym pojechała do Europy, utrzymując, że jest to niezbędne uzupełnienie mojego wykształcenia i że nie powinnam myśleć nawet o odmowie. Dodał, że i on będzie w tym samym miesiącu w Paryżu, będziemy więc mogli wyrywać się od czasu do czasu z pod opiekuńczych skrzydeł owej pani i urządzać sobie wspólne obiadki w miłych, zabawnych, cudzoziemskich restauracjach.
Przyznam się, Ojczulku, że trafił w moją słabą stronę. O mały włos nie uległam i gdyby nie był przemawiał w takim tonie dyktatorskim, może na dobre uległabym. Można nakłaniać mnie powoli, stopniowo, perswazją i namową, ale zmuszać się nie dam! Powiedział, że jestem głupim, niedorzecznym, bezmózgim, niedowarzonym, przesadnym, bezmyślnym, upartym dzieciakiem, (przytaczam kilka tylko z serji obelżywych epitetów, jakiemi mnie obrzucił, reszta wyszła mi z pamięci), że sama nie jestem w stanie ocenić, co jest dobre dla mnie i że dla tego powinnam iść za radą starszych. Pokłóciliśmy się prawie — może nawet pokłóciliśmy się na dobre!
Wynik był ten, że spakowałam czemprędzej ma-