Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pelagi piegów, usiadł na wystających kościach policzka. Opuchnięte, czerwone nozdrza złośliwie zadartego noska wzdymały się płaczliwie wskutek rozżalenia.
— Abo dadzą żyć? — wybuchnęła, żałośnie chlipając. — Gdzie tu pożytecznie pracować! Trzymam tę budę i jeden Pan Bóg widzi, co się namozolę, natroskam, by jakoś porządnie i pożytecznie wyglądało. A dadzą wytchnąć? Kalumnje rzucają i tyle. Nagadali, że nieletnie dziewczęta hoduję, że się zabronione odbywają brewerje, że po nocach wrzaski, awantury. I wszystko na moją biedną głowę. Chcą mi wydrzeć ostatni grosz ciężko zapracowany. Już nie wiem, jak żyć, by to coś było warte.
Krótkie, wybielone paluszki, zdobne w natłoczone pierścienie, rozwijały zwilgocony od łez arkusik, podając go głęboko współczującemu spowiednikowi utrapienia.
— Grzywnę nałożyli Honorci! — oburzył się.
— Dopiero niedawno, coś o trzeciej to piśmidło z urzędu przytaskali.
— O trzeciej?... o trzeciej — wprost zdumiewające!
— Albo co? Paskudna godzina. Nędzarzy chowają. Ległam spać, a te łotry mię zbudzili.
— I ja także się zbudziłem, by otrzymać o trzeciej nowinę radosną, przyjemną.
— Cóż mnie z tego?
— Niech się pani Honorcia uspokoi, a może coś uradzimy... Wiem o rzeczach — zaczął szeptem — o których nikt nie wie. A są przydatne. I można się