Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uboczu swojej wysokości, ujął oburącz zdobnie inkrustowaną, szczelnie zamkniętą szkatułkę, gdzie spoczywały mocno stłoczone wszystkie jego nabyte wiadomości, zebrane doświadczenia i własne, niezbyt zrozumiałe myśli. Wszystko było należycie i trwale spisane, na barwnie ułożonych, niezniszczalnych szczerbach. Czyniąc dobrowolną ofiarę dla osiągnięcia niemowlęcej naiwności i pozbycia się niepotrzebnego ciężaru, cisnął skrzyneczkę w odmęt kłębiących się u stóp jego bezmiarów. Poczym spokojny, że go nikt nie odnajdzie, ani też podsłucha, nie dbając o powagę i zwyczajną wytworności, jak pasterz z nad upłazu swawolnie huknął: ju‑uż! Bezwątpienia w chowankę się bawił z potęgami, które przyszedł zbadać i odgadnąć. Echo przykucnęło, jak kot drapieżny do skoku, i wypadło w przestrzenie. Wnet rozwiniętym biczyskiem chichotu śmigało w szczelin przepastnych czeluściach, na grzbietach się niosło skocznych wodospadów, zwijało w borów zawrotnym poszumie, aż drgając legło na zórz jaskrawej chuście. Już się rozpoczynają wesołe harce, prawych dzieci wieczności codzienna zabawa. Pan Pichoń, który szczęśliwie przybył w samą porę, z zadowolenia zatarł delikatnie białe, wzorowo rysowane ręce i zatopił widłowate spojrzenie w dymiące nad miedzianą misą słońca chaosy. Zwarty, groźnie wpatrzony w roztęczone ogromy, siedział niby puhacz śniący wśród złotej zamieci letniego południa.
Nad nim roziskrzone granaty północnych objawień. W chmurach płyną ogromne, prastare sępy