Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lotom, zbytnio zmalały, pośpiesznie zbliżając mię faktom, gdy złośliwie wydzieliły czas i możność wszelkiego w nim przemyślenia. Ujrzałem cię w objęciu wdzięcznie obnażonej, przedziwnej kobiety. Chciwie ssałaś jej piersi, o nieświadoma, żarłoczna dziecino. Poczułem straszny lęk. Rozwalona na tapczanie, ciężko ze zdławionej gardzieli wyrzucając bulgocące fale oddechu, spała dziewka­‑piastunka. Z przyległej sypialni, z małżeńskiego łoża zalatywał mlaskany szept pani Dory, wynajdującej powabne pieszczoty dla znudzonego pana Fryderyka. Wstrętnie zachrzęściło małżeńskie łoże. Parność wielka ugodziła mię w lice, rozpełzała po czole i, przepalając czaszkę, obłąkanym żarem na mózg się zwaliła.
Odeszła mię myśl wszelka.
Chwyciłem z konsoli w plusz oprawiony, wenecki sztylet twej matki i zatopiłem w jadem napuszczoną, białą pierś obcej niewiasty. Raz jeden wejrzała ku mnie wielce łagodnie, i przewaliła się bezgłośnie, pociągając ciebie, Medi, za sobą. A z rany wytrysnęła jedna, jedyna kropelka krwi wiśniowej i bryznęła — wyraźnie widziałem — na lewe twe liczko, krzepnąc po wszystek czas. Uderzyłaś w zawodny płacz. Złożyłem cię przezornie w ciszę kołyski i starałem się przebiegle unieść świadczącego trupa. Niepotrzebnie. Macając wokół rękoma, czołgałem się po posadzce, nie mogłem jednak nigdzie znaleźć. Opadszy z sił, ległem wreszcie gdzieś w kącie, znużony.
Gdy już powracałem do przytomności, słyszałem, jak orzekał lekarz nad twoją kołyską: „Stan