Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Więc złożyłem cię na uboczu i jąłem grzebać puszyste, wspólne leże. Niebawem jednak przeraził me grzebiące dłonie nieznany cień krwawy. I usłyszałem szelest złowrogi. Gdy się porwałem, unosiła cię w ramionach niewiasta smukła, zwinna, a gnał za nią wicher nagły i śmigał jej śladem nieznany cień krwawy.
Rzuciłem się w pogoń. W ogromne przestrzenie ciskałem wydłużone okrzyki rozpaczy za tobą, Medi. Ścigałem was śmiesznie, nieudolnie. Ślad krwawy wsiąknął wnet w soczyste mchy gęstych smereczyn. Ustałem, kostniejąc w tępym żalu.
Martwo dążyłem dalej w nieznanym kierunku. Natrafiłem po czasie na nędzną lepianę, dokąd wszedłem bez celu. W rozpylonym świetle kopcącego ogarka dojrzałem nikłą postać, skarlałą w przegięciu nad szeroką księgą, opartą na kolanach. Nie wejrzał ku mnie. Podszedłem i, poznawszy z liter księgi jakąś mowę znaną, krzycząc, pytałem: „Chłopie, czy nie spotkałeś przed twoim domostwem niewiasty, unoszącej dziecię na ręku?“ Ciasny, głupowaty półśmiech rozwidnił ponurą twarz mieszkańca lodowej krainy. Przyznając, wesoło skinął głową i dalej sunął brudnym palcem po zatłuszczonej karcie księgi. Ja zaś niespokojnie badałem, co za kobieta i w którą odeszła stronę. Spojrzał surowo i twardo wyrzekł: „Obcy jesteś, a jednak błąd jest wielki w tobie, gdy nie znasz niewiasty, o którą pytasz. Raczej żart ze mnie czynisz nieuczciwy, bo któż jej nie zna. Jest wróżka, jest nazwana Ajataa. W całym kraju zorzy porannej nie narodzi się dzie-