Strona:PL Jaworski - Historje manjaków.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

możemy, jest nam dane, przez wielką łaskę i trud mojego skośnego wejrzenia, wejść możemy w kraj inny, na inną ziemię, gdzie go już niema, gdzie już nie panuje, a włada pan wiecznie nieznany, ten najwyższy, ten... Honorciu, słuchaj! uciekajmy!
— Ależ wynoś się, pakuj, jedź, smaruj, łam gnaty, tylko sam. Mnie nie tyrpaj ze sobą. Całkiem ci się w głowie pokiełbasiło. Po jakie licho wyprawiać mnie z tobą te głupie brewerje? Zostaw mię w spokoju, przy mojej robocie. A o dzieciaka nie wzdychaj, niedołęgo, bo ja nie po to zamąż wyszła by ciaćkać bachory, jeno by pożytecznie pracować i u ludzi się zasłużyć.
Wyrżnęła pięścią o ladę, że wszystkie plasterki cytryny, opisawszy łuk w powietrzu, przylepiły się do linoleum chodnika. W ten sposób wydała straszny wyrok na siebie i swego małżonka, jakkolwiek nie zdawała sobie z tego sprawy, będąc od urodzenia dość tępą. Zresztą przejęta była zupełnie nową orzechową masą, którą wymyśliła na nowe ciasta trujące. Pchnęła nawet pana Pichonia do kuchni, by czeladzi doglądał. Pryncypał wcale się nie kwapił z odjazdem. Przeciwnie, zasiadł w ciemnym kącie nad misą z orzechami i strasznie wyglądał. Ostra zawziętość ścięła spokojną zazwyczaj twarz jego. Jakieś ponure knowania przesuwały się po zmarszczkach czoła. A kiedy nikt nie spoglądał, lekko pomadźgał w słodkim żonki wynalazku i zaraz jął gromić służbę, wszystkich napędzając do rur rozpalonych i wytłuszczonych brytfanek. Kiedy wypiekano niezwykły pomysł, baczył, by uprzątnięto misę i wy-