Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niech tylko wyniknie spór, który chłopcy między sobą załatwią, nie urażając ambicji, nie grożąc banicją, dla dziewczynki mają zawsze szorstkie zdanie:
— Nie podoba ci się, to idź do swoich.
Przestając chętniej z chłopcami, dziewczynka staje się osobnikiem podejrzanym w własnem gronie:
— Nie chcesz, to idź sobie do swoich chłopaków.
Upośledzenie odpowiada na pogardę pogardą: to odruch samoobrony atakowanej dumy.
Wyjątkowa się nie zniechęci, drwi z opinji, wyższa ponad tłum.
W czem wyraziła się wrogość ogółu dzieci do dziewcząt, które trwają w zabawach z chłopcami? Może się nie mylę twierdząc, że ta wrogość stworzyła bezwzględne, okrutne prawo:
— Dziewczynka jest shańbiona, jeśli chłopiec zobaczy jej majtki.
Tego prawa w formie, jaką przyjęło wśród dzieci, nie wymyślili dorośli.
Dziewczynka nie może swobodnie biegać, bo jeśli się przewróci, zanim doprowadzi do porządku sukienkę usłyszy złośliwy okrzyk:
— Oo, majtki!
— Nieprawda, albo wyzywająco: no, więc co takiego? — mówi spłoniona, zmieszana, poniżona.
Niech tylko sprobuje się pobić, natychmiast okrzyk powstrzyma ją, obezwładni.
Dlatego dziewczynki są mniej zręczne, więc mniej godne szacunku, nie biją się, zato się obrażają, kłócą, skarżą i płaczą. A tu jeszcze starsi żądają dla nich respektu. Z jaką radością dzieci mówią o dorosłym:
— Ja się jego nie potrzebuję słuchać.
A oto dziewczynie ma ustępować, dlaczego?