Strona:PL Janusz Korczak - JKD - Dziecko w rodzinie.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nego palca? Kto prędzej dobiegnie do mety, kto kogo podniesie, przeciągnie, przewróci?
— Ja mogę. Ja umiem. Ja wiem. Ja mam.
— Ja mogę lepiej. Wiem więcej. Moje lepsze.
A potem:
— Moja mama i ojciec, mogą, mają.
W ten sposób zyskuje się poważanie, zajmuje odpowiednie stanowisko we własnem środowisku. A pamiętać należy, że pomyślność dziecka nie zależy wyłącznie od tego, jak je cenią dorośli, ale w równym a może większym stopniu zależna jest od opinji rówieśników, którzy mają inne, tem niemniej trwałe zasady w ocenie wartości i udzielaniu praw członkom swego społeczeństwa.
Pięcioletnie może być dopuszczone do towarzystwa ośmioletnich, a te mogą być tolerowane przez dziesięcioletnie, które już same chodzą po ulicy, mają piórnik na kluczyk i notes. Taki starszy o dwie klasy wiele wyjaśni wątpliwości, za pół ciastka lub za darmo, wtajemniczy, wykształci.
— Magnes przyciąga żelazo, bo jest namagnesowany. Najlepsze konie są arabskie, bo mają cienkie nogi. Królowie nie mają czerwonej krwi, tylko niebieską. Lew i orzeł zapewne też mają niebieską krew (trzeba się o to jeszcze kogoś zapytać). Jeżeli trup weźmie kogoś za rękę, to już nie można wyrwać. W lesie są takie kobiety, które zamiast włosów mają na głowie żmije: sam widział na obrazku, nawet w lesie widział, ale zdaleka, bo zblizka jak spojrzy, to człowiek zamienia się w kamień (pewnie kłamie?) On widział topielca, wie jak się rodzą dzieci i umie z papieru zrobić portmonetkę.
I nie tylko mówi, że umie, ale zrobił portmonetkę z papieru: mama tego nie umie.