Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 299.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Powiedzże mi, jako mam zwać Greczyna tego,
Co to pleców szerokich, a wzrostu wielkiego?
Drudzy, widzę, są, co go głową przerównają,
Ale tak podobnego oczy me nie znają,
Ani tak poważnego; tuszę, iż król jaki. —
Na te słowa Helena głos wyrzekła taki:
Ważne jest twoje, ojcze, u mnie rozkazanie;
Ale bodajbych była miała złe skonanie,
Kiedym ja tu z twym synem na morze wsiadała,
A męża i ojczyznę miłą zostawiała.
Lecz to już, widzę[1] prożno, muszę płakać wiecznie.
Na to tak ci powiadam, ócz[2] pytasz statecznie:
To ten jest Agamemnon nieprzewyciężony,
Oboje, i mąż dobry i król doświadczony,
Dziewierz mój, któregom ja za niewstydliwemi,
Nigdy godna nie była postępki swojemi. —
To rzekła, a Priamus wielce się dziwował
Mówiąc: Szczęsny Atryda, siłaś opanował
Greckich synów, jam też byl za swojego wieka
W Frygijej winorodnej, gdziem siła człowieka
Zbrojnego widział, z państwa dwu braciej rodzonych,
Otrea, Migdalone, którzy czasów onych
Nad Zangarem leżeli. Ja, będąc z ich strony,
Byłem w tenże szyk liczon, kiedy Amazony
Niezwyciężone przyszły; ale jednak i ci
Nie byli, jak grecki zastęp, tak okwici.[3]
Potem widząc Ulissa, chciał imienia jego:
Nuż dalej, dziewko moja, niechaj znam i tego,

  1. W edycyi pierwszej wyraz: widzę — opuszczony.
  2. o co.
  3. obfici.