Rękę ku Ołtarzrwi[1] prawą prosto skłania,
A na ręce zwierz leśny jego polowania.
Hydra wielkie na niebie miejsce zastąpiła,
Głowę swą straszliwą pod Rakiem położyła,
Grzbiet pode Lwem się snuje, a koniec ogona
Dziwnie urodzonego dosięga Chyrona.
Na grzbiecie Czasza stoi, Kruk w pośladek kluje[2],
Procyon pod Bliźnięty jasnie połyskuje.
A to są wszytki znaki, które wedla siebie
Swym porządkiem statecznie tkwią w obrotnem niebie.
Pięć gwiazd inszych zostało, które nie należą
Do tej liczby, lecz wolno z Zodyakiem bieżą;
Tych trudno jędnę z drugiej na wysokiem niebie
Upatrować, bowiem się nie trzymają siebie.
Ich lata są leniwe, a gdy się rozyjdą,
Nierychło ku onemu kresowi zaś przyjdą.
Tych się ja opisować swem piórem nie ważę,
Gwiazd niebłędnych i koła i znaki pokażę.
Cztery Koła przedniejsze każdemu znać trzeba,
Kto chce lotnych lat bieg znać i porządek nieba.
Przy wszytkich są widome znaki położone
Tak obfite, że jedne z drugimi spojone.
Same Koła statecznie są umiarkowane,
Ale tak, że dwie a dwie z sobą porównane.