Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Panu z wieków na niebie przebywającemu:
Ten swym głosem jest straszny stworzeniu każdemu;
Tego moc wyznawajmy; Temu, co żywiemy
I cokolwiekeśmy są, przypisać musiemy.
Groźny Pan w swej świątnicy, on nam siły wszędzie
I serca zwykł dodawać; niech pochwalon będzie.



PSALM LXIX.


Salvum me fac Deus, quoniam intraverunt aquae.


Ratuj mię, Panie, bo złych przygód nawałności,
Sięgają we mnie ostatnich kości.
Topię się w srogiem błocie; powódź mię porwała
I szalonemi wełny[1] zalała.
Omieniałem[2] już prawie; ratunku wołając,
Straciłem oczy, w niebo patrzając.
Ledwie tak wiele włosów na głowie najduję,
Jako nieprzyjaciół wiele czuję.
Wzięli moc, którzy trapią smętną moję duszę;
Nicem nie wydarł, a płacić muszę.
Ty wiesz moję prostotę, wiekuisty Boże!
Tobie mój grzech być tajny nie może.
Niechaj się, mocny panie, za mię nie wstydają,
Którzy na Twoję pomoc czekają.
Przecię ja urąganie i sznupki[3] odnoszę,
Przecię wstyd wieczny na twarzy noszę.
Bracia się mnie zaprzeli, matki mej synowie,
Ten cudzoziemcem i ów mię zowie —

  1. bałwanami.
  2. oniemiałem.
  3. drwiny, przekąsy.