Niech siąkną, jako woda, niech zmierzają,
A strzały z cięciw ułomne[1] padają,
Niech tają[2], jako ślimak narażony,[3]
Niech zwiędną, jako płód niedonoszony.
Pierwej, niż w czernie latorosłki nowe,
Albo wyrostą w gałęzi głogowe,
Niech je surowo i z korzeniem żywym
Wicher wykręci duchem popędliwym.
A widząc pomstę, napasie swe oczy,
I stopy we krwi złych dobry omoczy;
I rzeką: przedsię cnocie jest zapłata,
Przedsię Bóg sądzić nie zapomniał świata.
Boże, który sług nigdy nie przepomnisz swoich,
Wyrwi mię z rąk okrutnych nieprzyjaciół moich;
Broń mię przeciw zuchwalcom i jawnogrzesznikom,
Ani mnie w moc podawaj bezecnym głównikom.[4]
Oto na gardło moje tajemnie czyhają,
Oto radę i schadzki codzień o mnie mają,
Nie żebych co wystąpił,[5] albo co przewinił —
Jakom żyw, żadnemu z nich źle nic nie uczynił.