Ta strona została skorygowana.
Bo Ty, mój Panie, z wiecznej łaski swojej
Nie przepamiętasz w grobie dusze mojej,
Ani dopuścisz doznać skazy Twemu
Ulubionemu.
Ty do żywota drogę ukazujesz,
Ty nieprzebranem weselem szafujesz,
Wiecznych roskoszy płyną żywe zdroje
Przez ręce Twoje.
Płacz sprawiedliwy i skargę moję
Przypuść przed świętą obliczność Swoję;
Usłysz, o Sędzia nienaganiony,
Ust nieobłudnych głos niezmyślony.
Do Twego sądu ja się uciekam
I sprawiedliwej skaźni[1] swej czekam;
Ty swem krzywego upatruj okiem,
A najdzi prawdę swoim wyrokiem.
Zmacałeś serca i myśli skrytej,
Zszedłeś mię w nocy nie znakomitej,[2]
Doświadczyłeś mię, by w ogniu złota,
A nie nalazłeś, jedno co cnota.
Ludzkich wywrotów nie naśladuję,
To usty mówię, co w sercu czuję;