Ty mię chciej wspomoc w mojej doległości,
Boże litości!
Tyś moim Panem; acz Ty posług moich
Nie potrzebujesz, jednak wiernych Twoich
Trzymać się będę i czasy wiecznymi
Przestanę z nimi.
Jaka obfitość tych omylnych bogów,
Jaka (o błędzie!) ciżba do ich progów!
Odemnie ofiar nie odniosą, ani
Będą wzywani.
Pan część własności, Pan część mej nagrody,
W opiece Jego nie boję się szkody;
Nie mógł na mię dział przypaść pożądniejszy[1],
Ani piękniejszy.
Panu ja wielce i wielce dziękuję,
Którego radę w sercu swojem czuję,
Czuję ją we dnie; zgasnąli też zarze,[2]
Duch mię mój karze.
W każdej swej myśli i w każdej swej sprawie,
Mam Pana zawżdy przed oczyma prawie: —
On przy mnie stoi, abych z żadnej strony
Nie był wzruszony.
Ztądże mi roście radość osobliwa
Serdeczna, której język nie pokrywa;
Imo[3] to, zawżdy brzmi około ucha
Dobra otucha.
Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 034.jpeg
Ta strona została skorygowana.