Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 175.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że w tej mierze już więcej przydać nic nie miały.
Nazbyt szczęśliwy, nazbyt zdałeś się być Bogu,
Radziwile, byś był w tem towarzystwie progu
Swych lat ostatnich doszedł; w pół kresu nie była,
Kiedy cię twoja biedna Hanna opuściła.
O prawo krzywdy pełne, o nieznośna ksieni
Mdłych bogów i pod ziemią mieszkających cieni!



NAGROBEK.


Co raz Bóg przejźrzał,[1] to już być musi,
A o to człowiek prózno się kusi,
Aby nawiętsze jego staranie
Mogło zatrzymać to wieczne zdanie:
Wszytko na świecie idzie swym pędem,
Nie omylnością, abo za błędem;
A co z przyczyny wiecznej zstępuje,[2]
Tego i sam Bóg nie rad hamuje.



NAGROBEK.


Niewinna duszo, owaś ty już w niebie,
A jam tu został nieszczęsny bez ciebie,
Na swój ciężki płacz, ciężką żałość swoję;
Nie chciał tego Bóg, bych był głowę twoję
Ja pierwej zaległ;[3] bo ciebie straciwszy,
Straciłem wszystko, a nad mię troskliwszy
Już być nie może. Sroga śmierci, to ty
Umiesz ugodzić, gdzie nawyższe cnoty.



  1. postanowił.
  2. następuje.
  3. abym legł w grobie prędzej, niż ty.