Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 131.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie słucha, ale w morskiem rozgniewaniu pływa
Samopas, a mokra śmierć zewsząd się dobywa.
Całą noc ta okrutna niepogoda trwała.
Nazajutrz, kiedy zorza z wody powstawała,
Rozchodziły się chmury, wiatry ucichały,
A pieniste znienagła[1] wały upadały.
Już było Słońce wzeszło, już żagiel rozpięty
Nawy znowu prowadził, kędy[2] dwa okręty
Z boku się okazały. Hej, panowie moi,
Szyper[3] głosem[4] zawoła, miejmy się ku zbroi;
Ludzi mamy nad sobą, a nie wiedzieć kogo.
Co jeśli co Szwed umie, wątpliwa, nam błogo.
Jeśliż też Duńczyk, czego się barziej obawam,
Bez trudności nie będziem, wczas wam to znać dawam.
Przystaw[5] króla szwedzkiego przedsię dobrze tuszył,[6]
Bo (powiada), niżem ja do Gdańska się ruszył,
Już były przeciw tobie wysłane okręty;
Nie toli są,[7] o Hrabia, niech ja będę ścięty.
To jego, a to potem Tęczyńskiego słowo:
Kto bądź, ten bądź, nam nie lza, jeno być gotowo;
Koniec u Boga w mocy, my, bracia, o sobie
Czujmy przedsię[8], ja z wami w szczęściu i w żałobie.

  1. powoli.
  2. gdy.
  3. kapitan okrętu.
  4. na głos.
  5. delegat.
  6. przewidywał.
  7. jeżeli to nie są one.
  8. miejmy się na baczności.