A za przyjaźnią wiatrów i dobrej pogody,
Wysiadłeś na brzeg pruski, krom wszelakiej szkody.
Jechałeś potem ziemią tam, gdzie Wilna[1] cicha
Górę, z wieku sadzoną,[2] potajemnie spycha,
Czyniąc sobie gościniec cichy do siestrzyce,
Której szumny bieg słyszy przez wązkie granice.
Tameś i Pana[3] zastał i poselstwa swego
Słuszny poczet uczynił, a z przyjazdu twego
Dwór, od małych do wielgich, wszytek się radował,
Bo ktoby cię był prze[4] twą ludzkość nie miłował?
Skoro zaś pola śniegiem, a głębokie brody
Mroźna zima przykryła cierpływemi[5] lody,
Niedługoś się na miejscu z towarzystwem bawił,
Bo cię do Finlandyjej Pan znowu wyprawił
Na drogę niebezpieczną, boś musiał iść morzem
Nie takiem, jakie krzywym okrętem więc[6] porzem,
Ale które dziś mrozy lodem ugruntują,
Jutro wiatry szalone zetrą i zwojują.
Ktemu nieprzyjacielskie wojsko tuż leżało;
Ciebie jednak Bóg przewiódł przez złe miejsca cało,
Tak, żeś przedsię oglądał naznaczone[7] kraje
I pana, który tamtym ziemiam prawa daje.
Ten, w swej dawnej nadzieje, nie cierpiąc odwłoki,
Wziął cię za wodza sobie i, swój dwór wysoki
Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 128.jpeg
Ta strona została przepisana.