Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żeć się ten gość podobał z dalekiego kraju.
Godzien był za urodą swoją Tytonowe,
Godzien był miejsce zasieść Endymionowe.
Morskie nimfy, po piersi wydawszy się z wody,
Wzdychały, patrząc na twarz i wiek jego młody,
Nieśmiertelnemi laty kupować je chciały;
Próżno, bo wieczne czasy[1] gdzieindziej mu słały.
Tak przed laty Tezeus, chcąc srogiego pożyć[2]
Minotaura, a ciężką dań z ojczyzny złożyć,
Płynął na prędkiej Nawie przez głębokie morze
I stawił się na króla gortynskiego dworze.
Tam, skoro go królewska dziewka[3] oglądała,
Która na wonnem łożu przy matce siedziała,
Jakie mirty nad chłodnym Eurotą się rodzą,
Albo kwiatki rozlicznych farb na wiosnę wschodzą,
Nie drzewiej oka z niego chciwego spuściła,
Aż ognia nieobacznem sercem zachwyciła,
Który w niej wszytkich członków zmacał aż do kości
I rozpalił niebogę w okrutnej miłości.
Wenus, która bogatej Ankonie panujesz,
A frasunkami ludzkie rozkoszy fałszujesz,
Jakowąś[4] nawałnością dziewkę zapaloną
Miotała, urodziwym gościem uszaloną![5]
Jakiej ona bojaźni w sercu używała!
Jako częstokroć bledsza nad złoto bywała,

  1. przeznaczenie.
  2. pokonać.
  3. Aryadna.
  4. jakąż to.
  5. doprowadzoną do szaleństwa.