Prózno się ma przeciwić człowiek Pańskiej woli,
Lepiej skromnie wycierpieć, chocia w sercu boli;
Co Bóg przejźrzał,[1] to się już nigdy nie odmieni,
By kto dobrze swym płaczem ruszył i kamieni.
W tym żadnego wątpienia mieć nam nie potrzeba,
Że ten człowiek prze cnotę, dostał się do nieba,
Gdzie między Bogi siedząc, wiecznie się raduje,
A żadnej przeciwności więcej nie poczuje.
Śmiertelne jego ciało odpoczywa w grobie,
Ale sława, którą on zostawił po sobie,
Śmierci nie zna i będzie w uszach ludzkich brzmiała,
Póki cnota u dobrych miejsce będzie miała.
Tak o nim, Hrabia, trzymaj, a chciej płacz hamować,
W przygodzie trzeba serce stałe pokazować;
A jako cię twe szczęście nigdy nie uwiodło,
Okaż to, że cię także nieszczęście nie zbodło.[2]
Żywota żadnemu z nas na wieki nie dano,
Ale go tym sposobem używać kazano,
Aby go człowiek gotów zawżdy był położyć;
Kiedy przydą te wieca,[3] trudno rok[4] odłożyć.
Czego nie czynił Orpheus, aby jego żona
Mogła była z rąk wyniść srogiego Plutona?
Szedł za nią i do piekła, gdzie trwa noc na wieki,
Nie bał się Cerberowej trojakiej paszczeki.
Dusze nagie jego stron żałosnych słuchały,
Piekielne jędze dobrze że z nim nie płakały;
Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 116.jpeg
Ta strona została przepisana.