Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Mnie smutnego ten dowcip nie ratuje,
Wyda mię twarz, gdy się serce źle czuje;
Wszakoż widzę, że się prózno frasować,
Co zginęło, trudno tego wetować.



PIEŚŃ XXIII.


Nieźle czasem zamilczeć, co człowieka boli,
By nie znał nieprzyjaciel, że cię ma po woli;[1]
Ale to nadewszystko zaraz odżałować,
A niewdzięcznemu panu tudzież podziękować.

Cierpiałem ja tak wiele, że mię wstyd powiadać,
A mógłby mi bezpiecznie każde głupstwo zadać,
Żem się dał za nos wodzić czas tak barzo długi,
Bacząc, że w małej wadze były me posługi.

Chciałem złość jakokolwiek wytrwać uprzejmością,
A zwyciężyć niewdzięczność swoją statecznością;
Ale moja uprzejmość i statek[2] był prózny,
A jej niebaczny umysł zawżdy memu rózny.

Bóg was żegnaj, niewdzięczne i nieludzkie wrota,
Świadome mych częstych dróg i mego kłopota;
Bodaj tu pajęczyna i pleśń na was padła,
A te niewierne zamki rdza plugawa zjadła.



PIEŚŃ XXIV.[3]


Zegar, słyszę, wybija,
Ustąp, melankolija!

  1. po swej woli.
  2. stateczność.
  3. pieśń w duchu Horacego.