Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Nie wszyscy z jednem szczęściem na świat się rodzą,
Szerzej jedni, niż drudzy swe płoty grodzą.
Ten ma wiele nad insze w zacności domu,
Ten dobrą sławą nie da naprzód[1] nikomu,

Za tym przyjaciół więcej: śmierć sprawiedliwa,
Jednakiego na wszystki prawa używa.
Kto bądź, ten bądź, na kogo los naprzód padnie,
Tak pana, jako sługę poima snadnie.

Komu zawżdy nad szyją wisi miecz goły,
Nie uczynią mu smaku przyprawne stoły;
Nie pomoże mu do snu słodkie śpiewanie:
Sen u prostaków przyjmie i złe posłanie.

Kto swą chciwość na tem co dosyć miarkuje,
Tego ani burzliwe morze frasuje,
Ani ciężki grad, ani złe urodzaje,
Kiedy drzewo to ciepłu, to zimnu łaje.

Delfinowie swe morza ścieśnione czują,
Bowiem już i na wodzie zamki budują;
Wszystka się do roboty czeladź rzuciła,
I sam pan, bo mu się już ziemia sprzykrzyła.

Ale bojaźń i groza pana prowadzą,
I z wysokich pałaców pchać się nie dadzą;
Na okrętli budowny, na końli wsiędzie,
Troska w okręcie, troska za siodłem będzie.

A jeśli ani marmur serdecznej rany,
Ani ulżą jedwabiem obite ściany,
Przecz mam zajźrzeć kosztownych pałaców komu,
A nie raczej w swym mieszkać ojczystym domu?



  1. nie da się wyprzedzić.