I już nam ma być ten pohaniec srogi,
Który niedawno padał nam pod nogi,
Kiedy Starodub[1] z gruntu wysadzony,
Pod miecz okrutny lud wydał zwierzony.[2]
Albo gdy pycha nie mogła pokorze
Wytrzymać stusu,[3] a w głębokie morze
Krwawy Niepr płynął, miecąc na ostrowy
Moskiewskie łupy i pobite głowy.
Prze Bóg, tychżeśmy ojców dzieci? czyli
W tak krótkim wiekuśmy się wyrodzili?
Święty pokoju, tę masz wadę w sobie,
Że ludzie radzi zgnuśnieją przy tobie.
Więcejci śrebra i złota dziś mamy,
Więcej półmisków na stoły dawamy:
Co potem? kiedy siedzim jak na ledzie,
A granic na nas lada kto ujedzie.
Patrzaj, jako śnieg po górach się bieli,
Wiatry z północy wstają,
Jeziora się ścinają,
Żorawie, czując zimę, precz lecieli.
Nam nielza jedno patrzać też swe rzeczy,
Niechaj drew do komina,