Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 370.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A Bóg pomści niecnoty i fałesznej[1] zdrady,
Którąś odniósł za swą chęć świeżymi przykłady.
Czyś ludzi nie znał? czyś tak rozumiał, nieboże,
Że czernie inszy owoc, niż tarnki, dać może?
Albo wilk nie miał szkodzić rogatemu stadu,
Albo wąż miał za czasem przestać swego jadu?
Daremnąś pracą podjął, czyniąc dobrze złemu,
Bo się on nie odejmie przyrodzeniu swemu.
A ty sam siebie winuj, bo, co cię dziś boli,
Stąd idzie, iżeś ludziom obłudnym był gwoli,
Dla których coś ty czynił, a ci też czym ci to
Płacili, niechaj wszytko światu będzie skryto.
I sam byś[2] mógł zapomnieć, snadźby lepiej było,
Bo serce swymże żalem często się zwalczyło.
Nakoniec masz dróg wiele krzywdy swej wetować,
A tobych wolał, niż się ustawnie frasować.
Ale mężem być trzeba, ani dbać na owe
Zmyślone skargi[3], bo to łzy krokodylowe.



DO KOGOŚ.


Już to jako to, kiedyś zdrów a pijesz do mnie,
Podobnoć i ja mogę podpić sobie skromnie.
Ale, kiedy ty puszczasz krew, czemu ja piję?
A nie obeszło mię to, ażem nalał szyję[4].



  1. fałszywej.
  2. gdybyś.
  3. zmyślone oskarżanie siebie.
  4. t. j. gardło (znaczy: aż sobie podpiłem).