Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 355.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jednak szkoda puścić się tak zgoła nadzieje,
Bo to wszytko przyrodzonym biegiem się dzieje.
Raz chmury panują, i grom srogi, a potem
Bóg obdarza świat pogodą i słońcem złotem.
Owa jeszcze dobrze będzie; a co drugiego,
Padnieli źle, więc rozumem podeprzeć tego.



DO MONTANA.


Jako Lais zwierciadło Paphiej oddała,
Kiedy prze lata[1] pierwszej gładkości stradała:
Tak Jan tobie, Montanie, słojki twe oddawa,
Bo co mu po nich, kiedy piżma w nich nie stawa[2]?



NAGROBEK ST. ZAKLICE Z CZYŻOWA.


Tu Stanisław Zaklika położył swe kości,
Nietylko z przodków swoich, lecz i z swej dzielności
Dobrze znaczny, bo w krajach postronnych strawiwszy
Młodość swoję i królom panom swym służywszy,
Ostatek wieku swego pospolitej rzeczy
Oddał, której, swych utrat nie mając na pieczy,
Darmo zawżdy rad służył, bo jako nagrody
Od tej, od której wszytko[3], chcieć za swoje szkody?
Cnota na czci ma dosyć; tą Zaklika słynie,
Wszytko insze, jako dym albo mgła przeminie.



DOROCIE Z MICHOWA, ŻENIE JEGO.


Nie chciałam cię, mężu mój, zostać[4] twoja żona,
Ale i w ziemi leżę z tobą pogrzebiona.

  1. wskutek lat.
  2. zabrakło.
  3. t. j. Rzeczypospolitej.
  4. rozłączyć się z tobą.