Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 331.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
DO DZIEWKI.


Daj, czegoć nie ubędzie, byś nawięcej dała;
Daj, czego prózno dawać potem będziesz chciała,
Kiedyć zmarski[1] twarz zorzą, a gładkie źwierciadło
Okaże to na oko, że cię siła spadło.
Już tam służyć nie będą te pieszczone słowa:
Stachniczku, duszo moja! — rychlej: Bądź mi zdrowa,
Marya łaski pełna! — a w ręku pacierze,
Na jakie przy kościele baba pieniądz bierze.
Teraz możesz lelią piękny włos otoczyć,
Teraz możesz zaśpiewać, możesz w tańcu skoczyć;
Po chwili przydzie druga, którą przejdziesz[2] laty,
I rzeczeć: Weźm ty kądziel; przystojniej mnie z swaty.



DO JĘDRZ. PATRYCEGO.


To nie grzeczy, Jędrzeju, że zarazem i ty
Na febrę stękasz i ja łeb noszę zawity;
Lepszy fortel rodzeni Lakonowie[3] mają,
Co sobie jednej dusze wzajem pożyczają.
Czemu nam też Bóg takiej zgody nie pozwoli,
Aby wżdy jeden cieszył, gdy drugiego boli?



DO DOKTORA.


Mówiłem ci: Nie noś mi tych fraszek, doktorze,
Które tam czasem słyszysz w biskupiej komorze:

  1. zmarszczki.
  2. przewyższysz.
  3. Kastor i Polluks.