Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 312.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A ty, o morska Wenus, chluśni[1] zraz tej paniej,
A pomści się wzdychania i moich złez na niej.



O DOKTORZE HISZPANIE.


Nasz dobry doktór spać się od nas bierze,[2]
Ani chce z nami doczekać wieczerze;
Dajcie mu pokój — najdziem go w pościeli,
A sami przedsię bywajmy weseli.
Już po wieczerzy, pódźmy do Hiszpana;
Ba, wierę,[3] pódźmy, ale nie bez dzbana.
Puszczaj doktorze, towarzyszu miły!
Doktór niepuścił, ale drzwi puściły.
Jedna nie wadzi, dajci Boże zdrowie.
By jeno jedna, doktór na to powie.
Od jednej przyszło aż więc do dziewiąci,
A doktorowi mózg się we łbie mąci.
Trudny (powiada) mój rząd[4] z tymi pany:
Szedłem spać trzeźwio a wstanę pijany.



O SZLACHCICU POLSKIM.


Jeden pan wielomożny[5] niedawno powiedział:
W Polszcze szlachcic jakoby też na karczmie siedział;
Bo kto jedno przyjedzie, to z każdym pić musi,
A żona pościel zwłocząc, nieboga się krztusi.



  1. ugódź.
  2. zabiera się do spania.
  3. zaiste.
  4. trudno mi utrzymać porządek, rachowanie w piciu.
  5. tak jest w egzemplarzu berlińskim.