Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 296.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
NA NIESŁOWNĄ.


Miałem nadzieją, że mi zyścić[1] miano,
Tak, jako było z chucią[2] obiecano;
Ale, co komu rzecze białagłowa,
Pisz jej na wietrze i na wodzie słowa.[3]



DO PANIEJ.


Co usty mówisz, byś w sercu myśliła,
Barzobyś mię tem, pani, zniewoliła;
Ale kiedy mię swym miłym mianujesz,
Podobno dawnym zwyczajom folgujesz.



O CHMIELU.


Co, to za sałata rana,[4]
Rozynkami posypana?
Chmiel, jeśli dobrze smakuje;
Przetociem go w głowie czuję.



NA NABOŻNĄ.


Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się, miła, tak często spowiadasz?



NA GRZEBIEŃ.


Nowy to fortel, a mało słychany:
Na srebrną brodę grzebień ołowiany.



  1. dotzymać.
  2. z chęcią.
  3. dwa ostatnie wiersze — przekład ż Katulla.
  4. wczesna.