Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 208.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gdy ją tedy na śmierć wiedli, dziecię zawołało:
Nie chcę ja być tej krwie winien. Rzekłszy to, milczało.
Wszyscy na on głos stanęli i chcieli koniecznie,
Aby, co chciał przez te słowa, wyrzekł dostatecznie.[1]
A on ku nim: Ludzie głupi i zapamiętali,
Takżeście niewinną duszę już na śmierć skazali?
Wróćcie się do sądu, a tam dopiero poznacie
Ich fałsz i jako napotem komu wierzyć macie.
Wrócili się wszyscy z trzaskiem[2] nazad ku domowi,
I rzecze tak jeden sędzia ku Danielowi:
Ba, wierę,[3] siądź między nami, a ukaż po sobie,
Że więcej Bóg, niźli starym, dał rozumu tobie.
Rozprowadźcie je od siebie, — Daniel rozkaże, —
Wnetci się tu ich nieprawość i zdrada pokaże.
A gdy je rozprowadzono, kazał przyść jednemu.
Także srogo poglądając, uczynił rzecz k'niemu:
Zastarzały w długim wieku, ale więcej w złości,
Teraz na cię przyszły twoje pierwsze nieprawości.
Nie sądziłeś sprawiedliwie, jakoś był powinien,
Skazowałeś krew' niewinną, puszczałeś, kto winien.
A Pan mówi: Nie zabijaj męża niewinnego,
Nie skazuj na śmierć okrutną człowieka dobrego.
Ale teraz przed wszytkimi daj świadectwo swoje,
Pod któremeś drzewem widział owo ludzi dwoje?
Powiedział, że pod jabłonią; a na jego mowę
Rzecze Daniel: Skłamałeś na twą siwą głowę.[4]
Oto pański Anioł stoi, który cię zagładzi.
Z tym precz, a drugiego przywieźć rozkaże czeladzi.

  1. dokładnie, jasno.
  2. pospiesznie.
  3. doprawdy.
  4. t. j. wydałeś wyrok na swą głowę.