Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tom dawno słychał, Borzuj na to powie,
Każdy się tego barzo łacno dowie,
Że Rycerz męstwa ręką dokazuje,
Biskup podobno więcej w głowie czuje.
I Fiedor, co ma, dałby wszytko pewnie,
By się mógł jako zostać przy Królewnie;
To też nie dziwno, że piechota chodzi,
Bo nie ma konia jeździć ani łodzi.
Odpowie Fiedor: Niechaj pan błaznuje,
Łacno durować, kiedy przystępuje.[1]
A sam, po stole położywszy łokcie,
Myśli nad szachy, a gryzie paznokcie;
Myśli, co ma być z Rycerzem za zwada,
Jaka to ma być ta popowa rada,
Gdzie ta wdzięczna rzecz, albo gdzie ten miły,
Dlaczego przedsię piechoty chodziły?
Nakoniec czemu Rochem obróciła?
Pewnie, że darmo tego nie czyniła.
Dobrze żyw, myśląc; a ten upomina:
Fiedorze, bracie! sna[2] niedodra sina?[3]
Fiedor nie słyszy nawiętszego szumu,
Wszytki tam zmysły zwabił do rozumu;
Potem się dobrze długo namyśliwszy,
Wstał i rzekł: Królu mój namiłosciwszy!
Jeden jest fortel na szczęście wszelakie,
Lub źle lub dobrze, serce mieć jednakie.

  1. łatwo stroić żarty, kiedy przybywa (staropolskie przysłowie).
  2. snadź.
  3. czarna strona, czarne pionki.