Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że na nim przednia blacha się przepadła,[1]
A strzała prawie aż do pierza wpadła.[2]
Wzięto go z placu. Tamże też i Księdza
Zabiła z proce, jako mogła, nędza.
A tego zasię, przybieżawszy, drugi:
A ty sna[3] bijesz, psie, królewskie sługi?
Zatem się wielkie zamieszanie stało,
Coraz tem więcej burdy przybywało.
Rochowie srodzy z wież na wojsko biją,
Kapłani z łuków bez przestanku szyją.
Rycerze bystre konie rozpuścili,
Nie był kąt jeden, gdzieby się nie bili.
Rada, dwór, drabi społem się mieszają,
Nic więcej, jeno po bindach[4] się znają.
Męstwo z fortuną pospołu stanęło,
To wojsko teraz, owo zaś moc wzięło.
Ten tego bije, ali sam zaś mdleje,
Wszytek się zastęp to tam, to sam chwieje.
Równie tak, jako szumne morskie wody,
Prze wielkie wiatrów upornych niezgody,
Na Oceanie północnym bałwany
Do krzywych brzegów walą na przemiany:
Tak pani biała z mieczem się zawija,
Kto się nagodzi,[5] do razu[6] zabija.

  1. załamała się.
  2. aż po sam koniec, gdzie zaczyna się jej opierzenie.
  3. snadź.
  4. po przepaskach (barwie).
  5. kto się nadarzy.
  6. odrazu.