Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 121.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ANTENOR, PRIAMUS.

ANT. Iż moja wierna rada u ciebie, o wielki
Królu, ważna nie była, żebyś był Helenę
Grekom wydać rozkazał, a tę niewątpliwą
Wielkiej wojny pochodnią co naprędzej zgasił.
Teraz, co potem idzie, w czas cię upominam,
Abyś czuł o potrzebie[1] i o pewnej wojnie,
Tak pewnej,[2] jako mię tu dziś przed sobą widzisz.
Słyszałeś, jako cię dziś posłowie żegnali
I nas wszytkich przy tobie. Pograniczni piszą
Starostowie, że greckie wojska się ściągają
Do Aulidy; w tem wątpić nie potrzeba, że ci
Do nas pójdą; inaczej aniby tu byli
Posłów swych posyłali, ani tak surowie
O swą krzywdę mówili. A tak nie mieszkając,
Póki brzegu morskiego ostatka nie stracim,
Porty naprzód i zamki pograniczne spiżą[3]
I ludźmi dobrze opatrz; hołdownym książętom
Rozkaż być pogotowiu; żołnierzom przypowiedz
Służbę; szpiegi rozeszli; straż miej i na morzu
I na ziemi, aby cię łacni[4] niegotowym
Grekowie nie zastali. To jest rada moja.
PRI. Jakobyś już na oko, dobry Antenorze,
Nieprzyjaciela widział, tak się, widzę, boisz.
ANT. O królu! teraz się bać lepiej, bo za taką
Bojaźnią i opatrzność i gotowość roście.

  1. czuwał nad potrzebą (rozprawą z Grekami).
  2. w oryg. błędnie: pewnie.
  3. zapasem żywności.
  4. łatwi w obrotach.