Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nas przywiodła, że się też i dziś lękać muszę,
Aby to sąd tajemny jakiś Boży nie był.
Nam prze niesprawiedliwość zawżdy pomstę odnieść
Od Greków. Czego tobie przestrzegać się godzi,
O, królu, a tem barziej, żeś i w pierwszej klęsce
Mało małym nie zginął,[1] pokutując za grzech
Ojcowski i postępek mało sprawiedliwy.
To powiedziawszy milczał; toż Eneas mówił,
Toż Pantes i Tymoetes, zgadzał się i Lampon
I Ukalegon z nimi; ale Iketaon
Coś inszego rozumiał i w te słowa mówił:
Owa jako nam kolwiek Grekowie zagrają,
Tak my już skakać musim; bać się ich nam każą,
A ja owszem się lękam. Teraz nam Helenę
Wydać każą, po chwili naszych się żon będą
I dzieci[2] upominać. Nigdy w swojej mierze
Chciwość władze nie stoi; zawżdy jako powódź,
Pomyka swoich granic nieznacznie, aż potem
Wszytki pola zaleje. Za czasu,[3] panowie,
Umykać rogów trzeba; bo wonczas już prózno
Miotać się, kiedy jarzmo na szyję założą.
Sprawiedliwości proszą, a grożą nam wojną:
Daj, chceszli, alboć wydrę, taka to jest prosto.[4]
Winienem sprawiedliwość, ale nie z swą hańbą:
Kto ją na mnie wyciska, sowitej nagrody
Ze mnie chce, i korzyści i zelżenia mego.
Dawnyć to grecki tytuł, pany się mianować,

  1. omal nie zginął jako mały chłopiec.
  2. w wyd. oryg. dodano tu niepotrzebnie: będą.
  3. zawczasu, w porę.
  4. taki to, poprostu, sposób postępowania.