Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mniejby na świecie trosk było,
By się to dwoje łączyło,
I oniby rozkoszy trwalszych używali,
Siebie ani powinnych[1] w żalby nie wdawali.
Teraz na rozum nie dbając,
A żądzom tylko zgadzając,[2]
Zdrowie i sławę tracą, tracą majętności
I ojczyznę zawodzą w ostatnie trudności.
O, Boże na wielkiem niebie!
Drogo to, widzę, u ciebie,
Dać młodość i baczenie zaraz; jedno płacić
Drugiem trzeba; to dobre, a tego żal stracić.
Ale oto Helenę widzę: co też teraz
Nieboga myśli wiedząc, że dziś o niej w radzie
Ostateczne namowy, — mali w Troi zostać,
Czyli Grecyą znowu i Spartę nawiedzić?

HELENA.

Wszytkom ja to widziała, jako we źwierciedle,
Że z korzyści swej nie miał długo się weselić
Bezecny Aleksander, ale mu wczas mieli
I dobrą myśl przekazić[3] przeważni Grekowie:
Więc on, jako drapieżny wilk, rozbiwszy stado,
Co nadalej uciekał, a oni zaś jako
Pasterze ze psy za nim. I ledwie do tego
Nie przyjdzie, że wilk owcę na ostatek musi
Porzucić, a sam gdzie w las sromotnie uciecze.
Niestety, jakież moje będą przenosiny!
Podobno w tył, okrętu łańcuchem za szyję

  1. powinowatych.
  2. dogadzając.
  3. w dobrej myśli przeszkodzić.