Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

AL. W potrzebie, mówią, doznać przyjaciela.
AN. I toć potrzeba, gdzie sumnienie płaci.
AL. Piękne sumnienie, stać przy przyjacielu.
AN. Jeszcze piękniejsze, zostawać przy prawdzie.
AL. Grekom pomagać, to u ciebie prawda.
AN. Grek u mnie każdy, kto ma sprawiedliwą.
AL. Widzę, żebyś mię ty prędko osądził.
AN. Swoje sumnienie każdego ma sądzić.
AL. Znać, że u ciebie gospodą posłowie.
AN. Wszystkim uczciwym dom mój otworzony.
AL. A zwłaszcza, kto nie z próżnemi rękoma.
AN. Trzeba mi bowiem sędziom na podarki,
Bom cudzą żonę wziął, o którą czynią.[1]
AL. Nie wiem o żonę, ale dary bierzesz
Od Greków zwłaszcza; moje na cię małe.
AN. I żon i cudzych darów nie rad biorę.
Ty, jako żywiesz, tak, widzę, i mówisz
Niepowściągliwie: nie mam z tobą sprawy.
AL. I mnie żal, żem cię o co kiedy prosił;
Ufam swym bogom, że i krom[2] twej łaski
Najdę kto rzeczy mych podpierać będzie.
AN. Taki, jakiś sam.
AL. Da bóg, człek poczciwy.

CHORUS.

By rozum był przy młodości:
Nigdy takiej obfitości
Pereł morze i ziemia złota nie urodzi,
Żeby tego nie mieli tem dostawać młodzi.

  1. wiodą spór.
  2. bes; w wyd. 1585 błędnie: okrom.