Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.1 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale dła[1] obyczajów podobno je ślecie;
Wierzcie mi, że przy dobrych i złe tam najdziecie.
A nie wiem, które lepiej smakują młodemu?
Rozumiejcie po sobie: co wam, to i temu.
Ja głupi tak rozumiem i przy tem zostanę,
Że Polskę nic inszego o taką odmianę
Nie przyprawiło, jedno postronne ćwiczenie;
O czymbych mówił, by mi nie szło o wzmierżenie.[2]
Każda rzeczpospolita swoją sprawą stoi,
Do której jeszcze z młodu dzieci wieść przystoi;
Bo jeśli co nowego sobie ulubują,
Wedle tego za czasem potem świat budują.
Nie w lesieś tego nawykł. Ba, i owszem, w lesie,
Jedno już nie wszytkiego moja pamięć niesie,
Com słychał od Chyrona, mieszańca dziwnego,
Kiedy miał w swej opiece Achilla młodego.
Ten w niewidnej jaskini mieszkał między bory,
Lecz rozumem porównał[3] z wielkiemi doktory;
A chcecieli mię słuchać, poradzę się głowy,
Mogęli co przypomnieć jego słodkiej mowy.
Synu mój! (tak ucznia zwał), pókiś w domu moim,
Nie usłyszysz nic uchem, ani okiem swoim
Ujźrzysz, czemby się zgorszyć mógł; lecz przyjdą czasy,
Że ty i mnie pożegnasz, i te piękne lasy,
A jako śmiałe orlę, sam się z gniazda spuścisz,
A ojca już z opieki i z prace wypuścisz.
Tamci się będzie trzeba mieć na dobrej pieczy,
Abyś się nie dał uwieść jakiej sprosnej rzeczy,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – dla.
  2. o wzbudzenie wstrętu.
  3. dorównał wielkim doktorom.