Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 05.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

paść tyle wdzięków — na tę myśl serce ścięło mi się lodem, niewypowiedziany żal mnie ogarnął, pomyślałem że może kilkoma wyrazami mogę jej życie ocalić, padłem więc przed nią na kolana i przycisnąłem jej rękę do moich ust. Margrabina pochyliła głowę na moją szyję, krucze pierścienie jej włosów rozsypały się po mojej twarzy, pędzony niepojętem uczuciom wyznałem że ją kocham. Sam nie wiem kiedy, zapomniałem o Elwirze, a chociaż myśl o niej czasami wracała do mego serca, z drugiej jednak strony nie mogłem pozwolić umrzeć margrabinie. W istocie, nie widziałem w życiu tak czarującej kobiety.
«Boże miłości — zawołała Włoszka — ten którego kochałam powraca mi życie.» Uszczęśliwiony nadzieją powrotu do zdrowia, już sam nie wiem co mówiłem, duma z wszechmocności moich uczuć ogarnęła całą moją istotę, jedne oświadczenia ścigały drugie, odpowiadałem nie pytany i pytałem nie czekając odpowiedzi. Margrabina widocznie odzyskiwała siły. Tak przepędziłem cztery godziny, gdy służąca przyszła nam dać znać że czas było się rozłączyć. Odeszłem do powozu przeprowadzony przez moją przewodniczkę, która rzucała na mnie równie jak jej