Strona:PL Jan Potocki - Rękopis znaleziony w Saragossie 01.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeciął mi drogę i wspiąwszy się na tylnych nogach, spojrzał na mnie płomiennemi oczyma. Strach ściął mi lodem krew w żyłach.
Natenczas czarny kozioł zaczął bić mnie rogami i zwracać ku przepaści; gdy już mnie tam doprowadził, zatrzymał się na chwilę jakby pragnął cieszyć się widokiem moich męczarń. Nareszcie strącił mnie w przepaść. Myślałem że się rozbiję w proch, ale kozioł przedemną stanął na dnie przepaści i przyjął mnie na grzbiet bez żadnego przypadku.
Tu nowa bojaźń mnie ogarnęła, gdyż zaledwie kozioł poczuł mnie na grzbiecie, wnet dziwnym sposobem zaczął galopować. Jednym skokiem przeskakiwał z góry na górę i przesadzał najgłębsze przepaści, nareszcie otrząsł się i sam niewiem jak znalazłem się w jaskini, gdzie spostrzegłem młodego podróżnego który przed kilkoma dniami nocował w naszej pustelni.
Młodzieniec siedział na łóżku, obok niego zaś siedziały dwie prześliczne dziewczyny ubrane po maurytańsku. Dziewczęta okrywając go pieszczotami, zdjęły mu z szyi relikwie i w tej chwili straciły całą piękność w mych oczach, poznałem w nich bowiem dwóch wisielców z doliny Los-Hermanos,