Strona:PL Jan Nepomucen Kamiński-Sonety 039.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
27.

Słońce zapadło, było po nieszporze:
W bliskim kościółku dzwony pacierz biły,
Wchodzę w trupnicę,[1] iak w serce mogiły:
Kształt iakiś klęczy, modli się w pokorze,
Widzę śniég, w czarnym płynący kolorze.
Słowa modlitwy w duszę zadzwoniły,
Z dna duszy woła »o móy Boże miły!«
Woła i pada, iak padł kamień w morze!
Ach Wando! — »Wando!« grób potwarza echem!
Chcąc się weń rzucić, poskoczę z pospiechem —
Bałuch grobowy tentni mi do ucha:
Nazad szaleńcze, strzeż się zmazać grzechem!
Wierzy i cierpi, kto praw boskich słucha!
Padłem na ziemię, ob-ięła mię skrucha.


  1. Przysionek, gdzie zmarłych stawiaią.