Strona:PL Jan Kasprowicz-Dzieła poetyckie t.4.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kto się umie wziąć do dzieła,
Temu szczęście służy...
 
A trzcina szeleści...
 
Hej! nie szczupak to, ni jesiotr —
W białe, lniane siecie
Ułowili rybarczycy
Niewiniątko-dziecię.
 
Niewiniątko ułowili,
Niosą je do miasta:
Każ-że dzwonom bid, burmistrzu,
Gdzież ta zła niewiasta?!
 
Gdzież ta matka? Gdzież zbrodniarka?
Dziewczyna czy pani?
Wstydem serca napełniła,
Miecz katowski dla niéj.
 
Miecz katowski albo topiel
Na wieczną pogardę —
Każ-że dzwonom bić, burmistrzu,
Sądy sprawuj twarde!...
 
Biją dzwony, po ulicach
Głoszą głosiciele:
Hańba spadła na gród stary,
Wygnała wesele!
 
Na jeziorze, na głębokiem,
W białe, lniane siecie
Ułowili rybarczycy
Niewiniątko-dziecię.
 
Burmistrz zasiadł na straszliwe
Sądu sprawowanie: